Opowieść o śląskim Kopciuszku

Ruiny pałacu w Kopicach, woj. Opolskie
Historia, którą opiszę, wydarzyła się naprawdę i nie ma szczęśliwego zakończenia. 
Na happy end musimy jeszcze poczekać.
29 kwietnia 1842r. w Porembie (obecnie dzielnica Zabrza) przyszła na świat Joanna Grycik, pierworodna córka Grycików, typowej, biednej, śląskiej rodziny. Ojciec, Jan Grycik, pracował w hucie cynku należącej do Karola Goduli - największego śląskiego przedsiębiorcy, a matka, Antonina Grycik, była służącą u tegoż przemysłowca. 
Jan Grycik umiera w 1846r. pozostawiając 4-letnią Joannę oraz jej roczną siostrę Karolinę na utrzymaniu matki. Przedszkola, opieka społeczna ani 500+ wówczas nie funkcjonowały. Wdowa musiała zabierać dzieci "do pracy", do domu Karola Goduli.
www.kopice.org
Karol Godula był człowiekiem, którzy wyprzedził swoją epokę. Wizjoner, doskonały przedsiębiorca, organizator, innowator, zwany "królem cynku", potrzebował 50 lat, aby od podstaw zbudować swoje imperium, szacowane po jego śmierci na 3 mln talarów. Ze wszystkich górnośląskich potentatów przemysłowych przyczynił się najbardziej do budowy potęgi technicznej i cywilizacyjnej Górnego Śląska. Był jednym z filarów rozwoju gospodarczego Europy, jej dzisiejszego dobrobytu. Huta cynku "Karol" po przebudowie w 1825r. stała się największym i najnowocześniejszym tego typu zakładem w Europie. To był początek ogromnego sukcesu ale i tytanicznej pracy Karola Goduli.
Godula, Polak z pochodzenia, nigdy nie otrzymał żadnego wyróżnienia z rąk władz pruskich za ogromny wkład włożony w rozwój hutnictwa na Śląsku.
Karol Godula był samotnikiem, człowiekiem surowym w obejściu, dumnym i posępnym. Ludzie unikali go z powodu jego kalectwa (brak oka, sparaliżowane ramię, niedowład nogi) a robotnicy opowiadali o nim niestworzone historie. Otoczony zaufanymi doradcami, krewnych trzymał na dystans. Choroba prawdopodobnie uniemożliwiła mu posiadanie własnego potomstwa.
Nie wiadomo dokładnie jak doszło do spotkania przemysłowca z 4-letnią Joasią, córką służącej. Podobno ujęła go swoją dziecięcą bezpośredniością i szczerością.
Być może spotkanie to wyglądało tak, jak scena w pociągu w filmie "Awantura o Basię", gdy kilkuletnia Basia zdobywa serce posępnego Walickiego, aktora o twarzy mordercy (polecam wersję filmu z 1959r).
Faktem jest, że przemysłowiec zaopiekował się dziewczynką i traktował jak własną córkę. 
Faktem jest również, że umierając 2 lata później, zapisał jej cały swój majątek!
Dziewczynka odziedziczyła: 4 kopalnie galmanu i połowę udziału w kolejnej, 6 kopalni węgla, 4 majątki ziemskie : Szombierki - Orzegów, Bobrek, Bujaków oraz Chudów - Paniówki, łącznie prawie 70 tys. morg pola i prawie 3,5 tys. morg lasu. Krewni, którym Godula zapisał legaty pieniężne, oczywiście próbowali podważyć testament, a gdy to się nie udało, słali jawne groźby a nawet zorganizowali zamach na życie dziewczynki. W trosce o jej spokój i bezpieczeństwo, Joanna została umieszczona w klasztorze Urszulanek we Wrocławiu, gdzie pozostała aż do osiągnięcia pełnoletności. W tym czasie, wykonawca testamentu, prawnik i najbliższy przyjaciel Goduli, uzyskał dla niej u króla Fryderyka Wilhelma IV tytuł szlachecki. Od tej pory Joanna nazywała się Gryczik von Schomberg-Godulla.
We Wrocławiu dziewczyna poznała hrabiego Hansa Ulricha Schaffgotscha, ze starego pruskiego rodu, który oprócz tytułu szlacheckiego nie posiadał właściwie majątku. Wyszła za niego za mąż w wieku 16 lat. Małżeństwo, choć aranżowane, okazało się bardzo udane i szczęśliwe. 
I tu pojawia się pałac w Kopicach. 
Młoda para zakupiła posiadłość w Kopicach a istniejący tam pałac został przebudowany na bajkową rezydencję w stylu neogotyku z elementami neorenesansu.
"Rezydencja otoczona była z trzech stron rozległymi stawami. W pobliżu założono hektary ogrodów kwiatowych i warzywnych, sad, oranżerię, ogród zimowy. Drzewa tropikalne w palmiarni dochodziły do 17 metrów wysokości. Przed "pałacem na wodzie" rozpościerały się kwiatowe dywany o przeróżnych wzorach i barwach. Obok pałacu, na powierzchni ponad 60 hektarów, rozciągał się słynny park krajobrazowy, a dbał o niego sam królewski dyrektor ogrodów Wilhelm Hempel. Ozdobą parku były m.in. stuletnie dęby, sztuczne ruiny "średniowiecznego" zamku, "mysia wieża", kaplica grobowa rodziny Schaffgotschów, niewielka świątynia dumania Diany, pawilon chiński. Park zdobiły 1342 rzeźby postaci oraz zwierząt w naturalnych rozmiarach, dłuta wrocławskiego mistrza Carla Kerna. Całość dopełniały przemyślnie wkomponowane fontanny. Na jednej ze sztucznych wysp wzniesiono altanę, obok której stanęła wysoka kolumna zwieńczona figurą anioła. W parku hrabia hodował daniele. Jego syn planował budowę pól golfowych, a nawet małego lotniska dla samolotów, które sporadycznie lądowały w Kopicach już w latach trzydziestych. 
Zespół pałacowy należał do Schaffgotschów aż do 1945 r. Wojna obeszła się z nim łaskawie. Jeszcze w latach pięćdziesiątych pałac stał cały, piękny i był dobrze wyposażony. Odbywały się w nim potańcówki i bale sylwestrowe. Później zaczęło się systematyczne szabrowanie. 
Kopice szabrowano zarówno w majestacie prawa, jak i całkiem bezprawnie. Podobno śpiące lwy z muru nad sadzawką przeniesiono w „godniejsze” niż poniemiecki Śląsk miejsce i zdobią dziś bramę parku w Wilanowie. W październiku 1956 roku pałac splądrowano po raz ostatni. Dla zatarcia śladów podpalono go. Aby było trudniej ugasić pożar ktoś uprzednio wypuścił wodę ze stawu ... i w taki sposób niewiele z niego zostało. Po ostatnim pożarze pałac w Kopicach nie interesował już nikogo.
           
Nawet lokalne władze zapomniały o nim. Tylko miejscowi wynosili ze zgliszczy co się jeszcze dało. Znudzona, ówczesna, miejscowa młodzież zabawiała się latami zbijaniem resztek ocalałej pięknej sztukaterii, ubijaniem głów rzeźbom i wspinaczkom gdzie się tylko dało. Później nadeszły lata “prywatnych miłośników sztuki” którzy wywozili po nocach ocalałe jeszcze rzeźby, posągi, fontanny. Po politycznych przemianach końca lat 80-tych ubiegłego wieku, w roku 1990 pałac wraz z 60 hektarami parku i licznymi stawami sprzedano (za śmieszną sumę równowartości dzisiejszych 5000 złotych, rozłożoną w dodatku na wieloletnie raty) krakowskiemu biznesmenowi. Nowy właściciel obiecywał rychłą odbudowę. W pałacu miał powstać luksusowy hotel, w pobliżu pole golfowe i lotnisko. Na zaplanowaną odbudowę wziął podobno kilkumilionowy kredyt hipoteczny i... znikł. Od momentu nabycia pałacu, przez 18 lat już podobno nie zjawił się w Kopicach ani razu osobiście. Nie przeprowadził żadnych prac remontowych, nie zabezpieczył ani pałacu ani otaczającego go terenu. To spowodowało że rozkradziono i zdewastowano już prawie wszystko. Okoliczni mieszkańcy z pałacu zrobili sobie darmowe wysypisko śmieci. W parku w miarę potrzeb wycinali drzewa ... te mniejsze transportując od tak sobie na rowerach prosto do domów. Co jakiś czas zjawiał się ktoś przyjezdny z drabiną i wycinał z okiennic, witraży czy kolumn różne elementy wywożąc je Bóg jedyny wie gdzie. 

I ten złodziejski proceder trwał nieprzerwanie aż do czerwca 2008. Wtedy to stał się przysłowiowy cud ... bynajmniej na początku wszystko na takowy wskazywało. Od dotychczasowego właściciela (najprawdopodobniej za 2 miliony złotych) pałac odkupuje chorzowska spółka Zarmen deklarując jednocześnie chęć odbudowy całego kompleksu pałacowego z przeznaczeniem na ośrodek rekreacyjno - wypoczynkowy. Zaplanowana odbudowa miała potrwać do końca 2015 roku. Spółka deklarowała nie tylko chęć odbudowy samego pałacu i przywrócenie dawnej świetności potężnemu parkowi, ale również chęć dokupienia wszystkich budynków należących do dawnego majątku Schaffgotschów. Zarmen miał zamiar zainwestować w ten sposób w najbliższych kilku latach astronomiczną sumę prawie 150 milionów złotych. Czyli jednym słowem historia jak z przepięknej, szczęśliwie kończącej się baśni ... Niestety już w ostatnich dniach lipca 2008 cała inwestycja stanęła pod znakiem zapytania. Okazało się bowiem że w tym samym czasie w bliskim sąsiedztwie pałacu ma powstać nowa żwirownia, podobno kolidująca z ambitnymi planami nowego właściciela pałacu. Spółka Hedar reprezentująca przyszłą żwirownię już rok wcześniej odkupiła od okolicznych rolników prawie 70 hektarów gruntów i złożyła stosowne wnioski o pozwolenie na wydobywanie w tym miejscu kruszywa. I w taki sposób zaistniał konflikt interesów dwóch poważnych inwestorów." - czytamy na stronie www.kopice.org.
  
Od stycznia 2017r. pałac podobno ma nowego właściciela - luksemburską firmę Globucor Luxembourg Polska Sp. z o.o., która planuje odbudować zespół pałacowo-parkowy w Kopicach i utworzyć muzeum o statusie Polsko – Niemieckiego Muzeum Narodowego. Zaczęto od wycinki drzew.

Joanna von Schaffgotsch okazała się bizneswoman dorównującą talentem swojemu patronowi. Majątek Goduli powiększyła siedmiokrotnie. Wraz z mężem angażowała się w liczne przedsięwzięcia społeczne i charytatywne. Zmarła w 1910r. w Kopicach. Mąż przeżył ją o 5 lat. Para została pochowana w wybudowanym na terenie posiadłości mauzoleum. 
Po wojnie miejsce to zostało sprofanowane.... zwłoki pochowano w zbiorowej mogile.

Tekst na podstawie:
www.kopice.org.
www.profesor.pl
www.nto.pl

P.S. Październik 2017 
Firma Globucor Luxembourg Polska Sp. z o.o. okazała się współczesnym Nikodemem Dyzmą... 
O wielkim oszustwie tutaj.  

Komentarze

  1. Przykre, że taki piękny pałac, nawet w stanie obecnym, nie doczekał się jeszcze szczęśliwego happy endu. Mam nadzieję, że obecni właściciele nie zakończą swej działalności na wycince drzew. Bardzo ciekawy opis, czytałam z dużym zainteresowaniem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za każdym razem powtarzam, dlaczego nie potrafimy uszanować zabytków. Na terenach "odzyskanych" niestety pokutowała myśl, że to niemieckie trzeba zniszczyć. A teraz nawet jak znajdzie się inwestor to trudno sobie wyobrazić jakie potrzebne są nakłady finansowe, żeby cokolwiek odbudować, a wystarczyło nie niszczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekna historia i cudowny palac. Az serce sciska, ze nikt nie chce zajac sie odbudowa

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczna historia. Szkoda tylko, że brak słów komentarza określających jej zakończenie :(. Kiedy zrobi się cieplej, specjalnie pojadę do Wilanowa, by obejrzeć lwy z Kopic. Jedyne lwie posągi, które kojarzę, to te stojące na rogach mauzoleum, z herbem Potockich w łapach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno komentować ludzką obojętność, ignorancję, głupotę czy mentalność..Trzeba by zacząć od ustawy o ochronie zabytków, która dała/daje przyzwolenie na taką masakrę..

      Usuń

Prześlij komentarz