Zimowe Góry Sowie

Góry Sowie to najstarsze pasmo Sudetów. Zajmują obszar o powierzchni 200 km2 i długość 26 km (35 km po linii grzbietowej). Rozciągają się od Kotliny Dzierżoniowskiej na północy do Obniżenia Noworudzkiego na południu. Od zachodu graniczą z Górami Wałbrzyskimi a od wschodu z Górami Bardzkimi, kończąc się na Twierdzy w Srebrnej Górze. Najwyższym szczytem jest Wielka Sowa (1015 m n.p.m.) Pod względem wysokości góry są dosyć mocno zróżnicowane, pozostałe wzniesienia osiągają wysokość 600-980 m n.p.m. 
To była nasza druga wycieczka w Sowie. Pierwszy raz wybrałyśmy się tam, aby powitać Nowy Rok. Niezwykły Sylwester - nocna wspinaczka na Kalenicę (964 m n.p.m) trzeci co do wysokości szczyt Gór Sowich, ognisko, szampan i rewelacyjne widoki fajerwerków o północy z wieży widokowej! Fotorelację z tej imprezy znajdziecie na naszym facebukowym profilu.
Celem kolejnego wypadu było zdobycie Wielkiej Sowy i selfie na tle białej wieży widokowej. Pogoda jednak pokrzyżowała nasze plany. Wyjeżdżając z Wrocławia wczesnym porankiem, wydawało się, że dzień będzie idealny na chodzenie po górach. Świeciło słońce a temperatura wahała się w granicach -1 C. Kiedy minęliśmy Masyw Ślęży, naszym oczom ukazał się piękny acz lekko niepokojący wał chmur otulający szczyty Gór Sowich. Pocieszyliśmy się jednak, że prognozy przewidywały opady śniegu w Sowich dopiero późnym popołudniem. Amelii akurat ten fakt nie cieszył, ponieważ zamierzała ulepić bałwana ze świeżego śniegu. Zabrała nawet do swojego plecaczka oprócz stosownie ubranej lalki, marchewkę na nos dla bałwana.  
 
Im bardziej zbliżaliśmy się do celu, tym śniegu przybywało a na przełęczy Jugowskiej, z której ruszyliśmy pieszo, było go już bardzo dużo. 
A świeży zaczął padać w chwili, gdy weszliśmy na szlak... Amelia tak ma... wystarczy, że o czymś pomyśli i już jej się spełnia.

Szlak na Wielką Sowę okazał się dziewiczy. Uszliśmy kilkaset metrów zapadając się w zaspach po kolana w towarzystwie zacinającego śniegiem wiatru, po czym zawróciliśmy i weszliśmy na przetarty szlak dla narciarzy. W ten sposób przez przełęcz Kozie Siodło dotarliśmy do Schroniska Sowa. 
 
Śnieg z małymi przerwami padał cały czas. Przestało wiać, więc wędrówka była znacznie przyjemniejsza a dla Amelki nawet bardzo przyjemna, ponieważ miała do dyspozycji luksusowe sanie z prywatnym reniferem. Wędrowaliśmy więc spokojnie podziwiając obrazki przez Zimę namalowane.
  
W schronisku zatrzymaliśmy się na godzinny popas i suszenie rękawiczek. Trasa na Wielką Sowę również stąd okazał się zbyt mało wydeptana. Mimo weekendu ani na szlaku, ani w schronisku nie było turystów takich jak my. Spotykaliśmy głównie narciarzy na biegówkach. Zdecydowaliśmy, że Wielka Sowa musi poczekać na następny raz.
Wróciliśmy na przełęcz Jugowską z zamiarem odwiedzenia Baru Akwarium, w którym Amelia miała obiecane ciastko od sympatycznej Pani obsługującej bar, poznanej w noc sylwestrową. Niestety bar okazał się nieczynny. Udaliśmy się więc do położonego nieopodal Schroniska Zygmuntówka. Po całym dniu wędrówki mój organizm domagał się pilnie dawki coffeiny. Amelia musiała znowu się wysuszyć. Śnieg okazał się zbyt sypki aby ulepić bałwana ale wystarczająco mokry, aby przemoczyć rękawice.
 
Zygmuntówka położona jest bardzo malowniczo na zboczu Rymarza (740 m n.p.m.). obok głównej trasy Stacji Narciarskiej Jugów-Park. Jest to jedno z nielicznych w Górach Sowich przedwojennych schronisk. Zostało otwarte w 1938r. dla obsługi narciarzy. Po wojnie reaktywowane w 1956r. przez Zygmunta Scheffnera. Pozostaje własnością PTTK. Baza noclegowa obejmuje 31 miejsc w pokojach 2,4,6,8 osobowych i pokoju rodzinnym 2+1. Tutaj cennik i więcej informacji o ofercie i atrakcjach w okolicy.
  
Góry Sowie to nie tylko wiele szlaków pieszych, rowerowych, narciarskich; to również park krajobrazowy, dawne kopalnie i sztolnie, podziemne miasto Osówka, sztolnie Projektu Riese z czasów II wojny o nieodkrytym dotąd przeznaczeniu, zamek Grodno, pałac w Jedlince, forty w Srebrnej Górze i wiele innych ciekawych miejsc. A wszystko to w otoczce legend, tajemnic i historii o ukrytych skarbach przez dawnych mieszkańców tego regionu.

Pozdrawiam i zapraszam w Góry Sowie- najbardziej tajemnicze góry w Polsce.

Komentarze

  1. Mimo padającego śniegu wycieczka z pewnością była udana. Dobrze zrobiłyście jednak, że nie poszłyście dalej przy takiej pogodzie. Przykro mi , że Amelia nie mogła zrobić bałwana. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście pogoda w górach bywa nieprzewidywalna i jej kaprysy trzeba uszanować. A bałwan już jest! Wrocław doczekał się w końcu śniegu. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Wstyd się przyznać, ale nie byłam w górach Sowich, choć to niedaleko ode mnie. Może dlatego, że sama mieszkam w górach.
    Ciekawa fotorelacja. A Amelia pewnie jeszcze ulepi pięknego bałwana, a z braku śniegu można zrobić i takiego bałwana jakiego ja spotkałam na swoim szlaku.(jest na blogu). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkasz w tak pięknej okolicy, że w zasadzie nie dziwi mnie, że nie wybrałaś się jeszcze w Sowie. A bałwanek z Twojej czwartej wędrówki (https://ajaks-fotografia.blogspot.com/2017/01/wedrowka-czwarta.html) bardzo pomysłowy :-)

      Usuń
  3. Przepiekna okolica. Slicznie Was tam osniezylo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe tereny, przepiękne kadry. Chciałabym kiedyś w końcu zobaczyć góry.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz