Witajcie w Krakowie!
Scooby - Podróżny Worek |
Nie...? Posłuchajcie więc..
Zawsze ale to zawsze, gdy zbliża się wolny dzień lub weekend, pojawia się ten sam dylemat: gdzie się wybrać?
Wrocławskie miejscówki odłożyłam na razie "na półkę". Jeszcze zdążę je ogarnąć.
Na tapecie jest aktualnie Dolny Śląsk. Opowiadam Amelii o ciekawych miejscach, pokazuję zdjęcia w necie a potem zgodnie decydujemy, gdzie się wybieramy. Ale niedawno doszło do poważnej różnicy zdań. Ja chciałam na Wzgórza Trzebnickie a Amelia do Wałbrzycha szukać złotego pociągu...
Wrocławskie miejscówki odłożyłam na razie "na półkę". Jeszcze zdążę je ogarnąć.
Na tapecie jest aktualnie Dolny Śląsk. Opowiadam Amelii o ciekawych miejscach, pokazuję zdjęcia w necie a potem zgodnie decydujemy, gdzie się wybieramy. Ale niedawno doszło do poważnej różnicy zdań. Ja chciałam na Wzgórza Trzebnickie a Amelia do Wałbrzycha szukać złotego pociągu...
W takiej sytuacji trzeba było znaleźć złoty środek!
Amelia wycięła małe karteczki i na każdej z nich napisała nazwę miejscowości, którą chcemy odwiedzić. Potem wrzuciłyśmy te karteczki do worka, nazwanego podróżnym i odbyło się losowanie.
Tym sposobem trafiłyśmy do Krakowa.
Tym sposobem trafiłyśmy do Krakowa.
Pierwszy raz w Krakowie Amelka była 3 lata temu. Wspomnienia z tej wycieczki nieco się zatarły i raczej pamiętała ją tylko ze zdjęć. Przynajmniej tak się wydawało. Jakież było moje zdziwienie, kiedy spacerując po Rynku, nagle opowiedziała historię o karmieniu gołębi, która przydarzyła się nam 3 lata temu w tym miejscu.
Głównym punktem programu było zwiedzenia jamy smoka. Podczas pobytu 3 lata temu późną jesienią, nie mogłyśmy jej odwiedzić, ponieważ okazało się, że jest udostępniona do zwiedzania tylko w sezonie letnim.Tym razem niestety też nam się nie udało.
Tak zatłoczonego Wawelu nigdy jeszcze nie widziałam, choć jeżdżę do Krakowa od wielu lat. Kolejka do kas biletowych miała na oko z 50 metrów. Nieco krótsza ustawiła się do wejścia do jamy.
Wcześniej, tłum ludzi wepchnął nas do Katedry a następnie płynąc z prądem osiągnęłyśmy wieżę i Dzwon Zygmunta. Bilet obejmuje jeszcze wstęp do krypty z grobami królewski ale jakimś cudem udało nam się wypaść z głównego nurtu i wyjść cało na świeże powietrze.
Takie morze ludzi widziałam tylko w Międzyzdrojach na plaży. Od tamtej pory nad morze jeżdżę we wrześniu.
Pewne jest, że Smokowi nie odpuścimy. Do trzech razy sztuka.
Do zobaczenia po sezonie :-)
Wcześniej, tłum ludzi wepchnął nas do Katedry a następnie płynąc z prądem osiągnęłyśmy wieżę i Dzwon Zygmunta. Bilet obejmuje jeszcze wstęp do krypty z grobami królewski ale jakimś cudem udało nam się wypaść z głównego nurtu i wyjść cało na świeże powietrze.
Takie morze ludzi widziałam tylko w Międzyzdrojach na plaży. Od tamtej pory nad morze jeżdżę we wrześniu.
Fakt, że nasz piękny Kraków jest tak popularny wśród turystów zagranicznych (na ulicach praktycznie nie słychać języka polskiego) napawa dumą i niezmiernie cieszy. My "miejscowi" nie powinniśmy tego zakłócać i na długi weekend wybierać się... no właśnie, gdzie?
Pewne jest, że Smokowi nie odpuścimy. Do trzech razy sztuka.
Do zobaczenia po sezonie :-)
Pięknie dopracowane zdjęcia. Fakt w sezonie wakacyjnym wszystkie popularne miejsca należy odłożyć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuje i pozdrawiam:-)
UsuńKrakow to przepiekne miasto. Z tych, ktore widzialam w Polsce najpiekniejsze.
OdpowiedzUsuńPodróże kształcą małych i dużych:) Podziwiam Cię za przygotowanie postów. To wymaga mnóstwo czasu.
OdpowiedzUsuńTo zależy od "weny" :-)Czasem szybciej coś napiszę a potem grzebię się ze zdjęciami a czasem na odwrót :-D
UsuńTo życzę "weny" jak najczęściej:)
UsuńDziękuję :-)
UsuńKraków można lubić lub nie, ja mam mieszane uczucia co do tego miasta, ale muszę przyznać, że miasto w Twoim obiektywie wygląda wspaniale. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuje. Kiedyś odwiedzałam Kraków bardzo często bo miał fajną "atmosferę" tak inną od tej w moim miasteczku. Marzyłam, żeby tam zamieszkać:-) Po ostatniej wycieczce mogę powiedzieć, że mam bardzo mieszane uczucia. "Atmosferę" tworzą ludzie ale nie takie dzikie tłumy, gdzie jak upadniesz to cię podepczą. Pewnie pojadę tam jeszcze kiedyś, żeby się przekonać czy coś pozostało z "mojego" dawnego Krakowa.
UsuńPS Gratuluję! Jesteś 500-setnym komentującym na tym blogu! Miło mi będzie, jak będziesz zaglądać częściej :-)
Pozdrawiam.