Miałam dziś wenę na pisanie. Tekst na nowy post już od kilku dni błąkał się po głowie. Brakowało tylko zdjęć. Wstałam trochę wcześniej niż zwykle z zamiarem napisania kilku akapitów. Poranna kawa, przeglądanie wiadomości, zaprzyjaźnionych blogów i innych fejsbuków jakoś trochę się przeciągnęło. Nic to, dzień dziś luźniejszy, w pracy krótko, Amelia ma zajęcia pozalekcyjne, będę mieć trochę czasu na pisanie po południu. Wychodząc z pracy, stwierdziłam, że skoro już jestem w centrum, zrobię fotki potrzebne do posta. Godzina przedpołudniowa, tłumów nie ma. Słońca też nie ma. Szarówa i dosyć mocno wieje. Kaptur ochroni przed wiatrem ale warunki dosyć kiepskie nawet jak dla fotografa amatora. Może się przejaśni...
Nie przejaśniło się. Kiedy po 2 godzinach wracam do domu z aparatem pełnym zdjęć, wychodzi słońce.. no nie.. teraz???
Popijając gorącą herbatę, wrzucam zdjęcia do komputera. Jest gorzej niż sądziłam. Zmarnowałam ponad 2 godziny, przemarzłam i nie mam zdjęć do posta, którego miałam właśnie pisać. Pora odebrać Amelię z zajęć. Przyjrzę się temu jeszcze raz, potem. Może da się coś wybrać, poprawić w programie graficznym.
Poprawione w ogólnodostępnym programie graficznym |
Potem..
po obiedzie, po pogaduszkach o szkole, po spacerze z psem, po zakupach.. Amelia siada do lekcji a ja do posta. Ale najpierw jeszcze raz te nieszczęsne zdjęcia. Jak zwykle zrobiłam za dużo i większość nie na temat. Te, które potrzebuję, trzeba trochę rozjaśnić.. Niebo wygląda tak ponuro, jakby za chwilę miało lunąć. Miałam szczęście, że nie padało.
"Mamooo... jest coś słodkiego? A zrobisz te ciasteczka francuskie z jabłuszkiem?"
W międzyczasie..
"A rzodkiewka to jakie "rz"?"
"Co to są szczuplaki?"
"Co? pokaż, gdzie to jest napisane.. aaa.. szczupaki to ryby.
Przeczytaj ten tekst jeszcze raz".
"Daj ćwiczenia, sprawdzę... ale 5 piszemy w drugą stronę.
OK, jeśli to wszystko, to pakuj się na jutro."
"Mogę ciasteczko? a czemu takie rozlazłe?"
"A pies co chce..? Aaa no tak.. pora na spacer."
Ulewa. Pies wyrywa do domu, że ledwo mogę smycz utrzymać. Zdejmuję przemoczone ubranie a pies wskakuje na Amelii łóżko i radośnie tarza się w pościeli..
Potem..
telefoniczna pogawędka z Mamą (dłuuuuga, ma darmowe), kolacja, kąpiel, wieczorne czytanie..
Co to ja robiłam..
A tak, zdjęcia już mam.. Trochę późno ale przynajmniej zacznę pisać...
A tak, zdjęcia już mam.. Trochę późno ale przynajmniej zacznę pisać...
Jakoś opornie idzie.. może jutro rano będę miała lepszą wenę jak porządnie się wyśpię?
Dobranoc Państwu!
"Mamoo...śpisz? głodna jestem."
Interesting even if I had to rely on Google Translator!
OdpowiedzUsuńNice pictures
:) Całe szczęście, że "nie samym blogowaniem bloger żyje", bo pewnie wtedy posty nie byłyby tak interesujące, zabawne i przyjemne w odbiorze:)
OdpowiedzUsuńAmelka zrobiła kawał dobrej roboty, mimo wszystko pomogła mamie w realizacji postu:)
O tak, Amelia jest niezastąpiona jeśli chodzi o pomoc:-)
UsuńHaha. :D Świetny artykuł. Dużo humoru i dużo prawdy. ;) Żeby coś napisać, to tak naprawdę trzeba zasiąść przed komputer przynajmniej ze sto razy. :)
OdpowiedzUsuńCiężkie jest życie blogera..;-)
UsuńBoski wpis! :)
OdpowiedzUsuńDzięki:-)
UsuńWspaniałe, uśmiech pojawił się na mej zatroskanej twarzy(Problemy, problemy).
OdpowiedzUsuńZdjęcia rewelacyjne, a treść znakomita. Tego mi było dzisiaj potrzebne. Pozdrawiam Ciebie, Amelkę no i psa.
Cieszę się, że poprawiłam Ci humor. Pozdrawiam!
UsuńWpis inny niż wszystkie, a tak samo fajny. Poczucie humoru to rzecz bezcenna:)
OdpowiedzUsuń"Czasami człowiek musi, bo inaczej się udusi".. jakoś tak to szło:-)
UsuńOj, jak fajnie! Normalnie, rodzinnie i życiowo, a do tego na luzie i z poczuciem humoru. Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńI choć blogowanie, to tak naprawdę "ciężki kawałek chleba", co wie doskonale każdy blogujący, to jednak dobrze, że nie samym blogowaniem bloger żyje, bo co to by było za życie :)
Pozdrawiam Was ciepło Dziewczyny i psa oczywiście też!
P.S. Uwielbiam Wrocław w każdej odsłonie, nawet tej z zachmurzonym niebem.
Popularność tego wpisu i wszystkie ciepłe komentarze (za które serdecznie dziękuję)dają mi wiele do myślenia...Zdaję się, że blog zboczył nieco z obranego na początku kursu. To Amelia, jej reakcje i wrażenia miały być motywem przewodnim. Zdaje się jednak, że górę wzięły moje niespełnione pilocko-przewodnickie ambicje, blog wypełniły trasy, zabytki itp z Amelią w tle.. Czyli, czas na zmiany:-)
UsuńMiło i z uśmiechem się czytało i jakem mama, dziękuję za fajny pomysł na francuskie ciasteczka z jabłuszkiem :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTrzeba je mocniej sklejać bo inaczej się rozłażą w pieczeniu:-)
UsuńPozdrawiam:-)
No pewnie, że nie samym blogowaniem bloger żyje. W końcu skądś trzeba czerpać tematy i inspiracje. A zdjęcia bardzo fajne!
OdpowiedzUsuńDziękuje:-)
Usuń