(R)ewolucja, czyli kim jest Marzena?

Gdzieś w Swisslandii - sierpień 2014

Minęły nieco ponad 4 miesiące od dnia, kiedy pojawił się pierwszy wpis na blogu a liczba wyświetleń przekroczyła 5 tysięcy! Uważam to za ogromny sukces, nie przypuszczałam, że ktoś będzie chciał to w ogóle czytać a nawet oglądać!
Na początku blog miał mieć formę pamiętnika z ubiegłego 2014 roku, który dla mnie  i Amelii był bardzo intensywny i zaskakujący pod każdym względem. Moja starsza córka Kasia, nie brała udziału w większości "przygód", wybierając własną, nie mniej ciekawą drogę.
Amelia, jako główna bohaterka podróży małych i dużych, została przedstawiona w pierwszym wpisie. A ja obiecałam sobie, że jeśli pewnego dnia liczba odwiedzających wyniesie 5 tysięcy, też się przedstawię. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że kiedykolwiek to nastąpi:-) 
(Nie)stety nadejszła wiekopomna chwila.....

Myślę, że ci, którzy czytają moje posty już co nieco o mnie wiedzą.
Pochodzę ze Stargardu Szczecińskiego na Pomorzu Zachodnim ale urodziłam się i spędziłam dzieciństwo w rejonie Reska. To takie maleńkie miasteczko w zachodniopomorskim. Mam do tych rejonów duży sentyment i lubię tam wracać.
Oddziałowa impreza integracyjna - październik 2009
Stargard to niespełna 70 tysięczne miasto a Zachodniopomorskie jest jednym z najsłabiej zaludnionych województw w Polsce. Nie będzie wielką przesadą, jeśli powiem, że prawie wszystkich tam znam, przynajmniej ze słyszenia;-) Po 20 latach, 2 miesiącach i 26 dniach pracy w bankowej korporacji, obsługującej 90% województwa, trudno z dnia na dzień wyrzucić z głowy te wszystkie nazwiska, nazwy, miejscowości. Ale numerów kont już nie pamiętam:-))
Korporacja stała się prawdziwą korporacją jakieś 3 lata przed końcem mojej "kariery" choć pierwsze objawy tego szaleństwa zaczęły pojawiać się już kilka lat wcześniej. 
"Biznesłoman" luty 2013
Pewnego pięknego dnia (a był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu) stanęłam po drugiej stronie barykady. I pewnie byłoby super, gdyby nie ciągle ta sama branża i przedziwne zbiegi różnych okoliczności. No ile można robić tabelki w excelu, liczyć wskaźniki albo wymyślać niezawodne biznes plany?! Przecież ja nigdy nie chciałam być ekonomistą, bankowcem czy innym doradcą od finansów i ubezpieczeń. Chciałam zostać archeologiem i wyjechać na wykopaliska do Meksyku!
Te rozterki i wątpliwości częściowo "przepracowałam" podczas ubiegłorocznych długich wakacji na alpejskich łąkach. Efekt tych przemyśleń jest taki, że od kilku miesięcy mieszkam we Wrocławiu. Jakoś tak samo wyszło... spontanicznie..;-) 
Dolnośląskie jest niesamowicie fascynującym regionem. Odkrywanie Wrocławia i możliwości jakie posiada duże miasto, bardzo mnie pochłania. Doba mogłaby być czasem dłuższa a sen to strata cennego czasu!

Jak widzicie Mama Amelii jest aktualnie w samonapędzającej się fazie adrenalinowej i nic nie jest w stanie tego ustrojstwa zatrzymać.

Serdecznie wszystkim dziękuję za czytanie, oglądanie, przeglądanie oraz miłe słowa i komentarze.
Trzymajcie kciuki;-)

Komentarze

  1. Serdecznie pozdrawiam i podziwiam Panią w realizacji swoich planów życiowych. To jest cudowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Takie słowa motywują jeszcze bardziej :) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Bardzo sympatyczna autoprezentacja:) Miło Cię bliżej poznać:)
    Gratuluję odwagi w realizacji swoich marzeń. Na papierze fajnie czyta się historie o ludziach, którzy
    nagle porzucają pracę w korporacji i zmieniają miejsce zamieszkania, ale w praktyce to nie jest takie łatwe...
    Tym bardziej podziwiam i gratuluję:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często jakakolwiek decyzja jest lepsza od trwania w toksycznej sytuacji i czekania na cud. Ja wierzę w cuda, ale by mogły się zadziać musimy zrobić pierwszy krok. A potem to już wydarzenia lecą jak lawina..:-)
      Pozdrawiam :-)

      Usuń

Prześlij komentarz