Einsiedeln
to niewielkie miasteczko położone w centralnej Szwajcarii w kantonie Schwyz, 40
km na południe od Zurichu. Liczba mieszkańców wynosi ok. 14 tysięcy. Miasteczko
słynie z Klasztoru Benedyktynów z cudownym posągiem Czarnej Madonny. Klasztor
został założony w 934r. przez współbraci mnicha Meinrada w miejscu pustelni,
w której Meinrad mieszkał i został zamordowany. Mnisi wybudowali kaplicę i założyli zakon, przyjmując regułę benedyktynów. W 994r. Biskup Konrad z Konstancji chcąc poświęcić kościół, usłyszał głos, że miejsce to zostało już konsekrowane przez samego Boga.
Nazwa miasteczka pochodzi od niemieckiego słowa „einsiedler” – pustelnik.
Obecny swój wygląd opactwo uzyskało w XVIII w. Zabudowania
rozmieszczone są w kształcie czworoboku, którego główną część stanowi barokowy
kościół z dwiema wieżami o wysokości 56m oraz dziewięcioma mniejszymi na dachach pozostałych zabudowań. W wieżach zamontowano 12 dzwonów.
Dzwony
w szwajcarskich kościołach odzywają się co kwadrans oraz o każdej pełnej godzinie. Oprócz tego, o określonych porach np. o 6 rano, o 18 czy o 20 dają kilkuminutowe "koncerty". Nie są to delikatne kuranty, które spotyka się coraz częściej w polskich kościołach. Noszenie zegarków czy ustawianie budzika jest
zbędne.. A jeśli ktoś ma lekki sen, niech nawet nie próbuje zasnąć przed
północą.. Dzwony klasztorne z racji swojej rangi „koncertują” nawet do 30
minut. Przez te dzwony cierpiałam okrutnie.. Ze snem nigdy nie było mi po drodze a tu jeszcze to..:)
Autor "snowman", navtur.pl |
Wnętrze kościoła jest przepiękne. Można siedzieć godzinami i oglądać fantastyczne freski na kopule przedstawiające biblijne wydarzenia. Nie sposób przejść obojętnie obok figury Madonny z Dzieciątkiem. Kaplica jest otwarta, znajduje się w niej kilka krzeseł. Można podziwiać Madonnę z odległości metra. Nie jestem specjalnie religijna ale wrażenia z takiego spotkania face to face są nie do opisania. Nawet moje dziecię siedziało jak urzeczone. Energia, emanująca z tego miejsca, przyciągała nas później wielokrotnie do kościoła, choćby na chwilę, żeby tylko usiąść i popatrzeć na Madonnę. 14 września obchodzone jest święto konsekracji kościoła. Gromadzi ono setki osób. Odbywa się wtedy procesja z pochodniami.
Nie posiadam zdjęć wnętrza kościoła ponieważ często w takich miejscach nie wolno fotografować i staram się nie łamać tego zakazu. Ale znalazłam w sieci BLOG, w którym bardzo fachowo opisano historię klasztoru i zamieszczono też fotografie.
Opactwo stanowi też ważny punkt na szlaku św. Jakuba do Santiago de Compostella.
Na placu poniżej kościoła znajduje się fontanna Madonny. Jest to źródełko, z którego wodę czerpał św. Meinrad, jak mówi legenda.
Pielgrzymi i turyści od wieków ją piją, wierząc w otrzymanie łask. Po prawej stronie placu znajdują się sklepiki z pamiątkami. Pielgrzymi kupują tam plastikowe buteleczki w kształcie posągu Madonny, które napełniają wodą z fontanny.
Oczywiście moja córka zawsze doznawała nagłej potrzeby zaspokojenia palącego pragnienia, kiedy przechodziłyśmy obok klasztoru. I zawsze kończyło się to mokrymi rękawami albo całą zmoczoną bluzeczką, bo jeśli chodzi o te łaski, to trudno stwierdzić...
Woda z pewnością jest bardzo orzeźwiająca w upalny dzień.
Klasztor posiada dosyć spore tereny, tzw. „Ciemny Las”, na których m.in. znajduje się ogromny tartak oraz stadnina koni. Zatrudnienie znajdują tutaj mieszkańcy miasteczka. Mnisi wyrabiają własne wino, miód i produkty zioło-lecznicze, które można nabyć w sklepie na dziedzińcu klasztoru. Benedyktyni prowadzą też gimnazjum przygotowujące do matury oraz szkołę teologiczną, w której kształceni są członkowie wspólnoty klasztornej oraz mnisi z innych zakonów. Na tyłach mieści się ogród przyklasztorny z pięknie wykonanymi stacjami drogi krzyżowej oraz ciekawą roślinnością. Przy każdym drzewku czy krzewie stoją tabliczki z opisaną nazwą - po łacinie i po niemiecku.
Na szczycie niewielkiego, acz stromo wyglądającego wzniesienia tuż przy ogrodach klasztornych, ustawiono ogromny posąg ukrzyżowanego Chrystusa. Wejście na wzniesienie przypomina drogę na Golgotę. Ustawiono tam również ostatnie stacje drogi krzyżowej.Miejsce to jest świetnym punktem widokowym na okolicę. Zaczynają się tam piesze szlaki do sąsiednich miejscowości. Widoki gwarantowane :)
A jeśli komuś wystarczyła 20 minutowa "wspinaczka" na Golgotę, to może odpocząć w cieniu drzew a nawet zrobić piknik, w specjalnie przygotowanym miejscu. Prowiant trzeba wziąć ze sobą.
Samo miasteczko jest też godne uwagi. W malowniczych kamieniczkach usytuowanych przy placu klasztornym, znajdują się hotele, kawiarnie, restauracje, banki i urzędy.
W kawiarni hotelu St. Joseph jadłyśmy najlepsze lody w miasteczku. Amelia, jako stała klientka dostawała zawsze powiększoną porcję.
Po przeciwnej stronie miasteczka, znajduje się kompleks skoczni Nationale Sprunganlage wraz z ośrodkiem sportów zimowych. Skocznie zostały wybudowane w 2005r. Są to obiekty
K105, K70, K45 oraz K25. Skocznie są pokryte igelitem, posiadają wyciąg,
porcelanowy najazd, betonowy zeskok oraz armatki śnieżne. W Einsiedeln urodził się Andreas Kuttel,
jedna ze skoczni otrzymała jego imię. Najważniejszą imprezą, która się tu
odbywa to Letnia Grand Prix.
Niedaleko Einsiedeln urodził się Paracelsus.
Pamiętacie reklamę herbatki Paracelsus emitowaną zamiennie z Prusakolepem przez początkującą komercyjną TVP..?:).
Park w Einsiedeln nosi imię Paracelsusa. Jest to niewielki park z widokiem na klasztor, dobrze wyposażony w ławki (wszystkie w idealnym stanie) i stoliki do gier. Latem obywają się tu różne eventy. My trafiłyśmy na zlot kataryniarzy. Prezentowane katarynki zostały ręcznie zrobione i przechodzą w danej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Każda z nich ma inną barwę dźwiękową. Kataryniarze kolejno wygrywali jakiś utwór. Pokaz zgromadził sporą ilość osób głównie w wieku „dojrzałym”. Dla nas przedstawienie skończyło się, kiedy moje dziecię zebrało wszystkie cukierki, którymi hojnie częstowały babcie - kataryniarki..
Pamiętacie reklamę herbatki Paracelsus emitowaną zamiennie z Prusakolepem przez początkującą komercyjną TVP..?:).
Park w Einsiedeln nosi imię Paracelsusa. Jest to niewielki park z widokiem na klasztor, dobrze wyposażony w ławki (wszystkie w idealnym stanie) i stoliki do gier. Latem obywają się tu różne eventy. My trafiłyśmy na zlot kataryniarzy. Prezentowane katarynki zostały ręcznie zrobione i przechodzą w danej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Każda z nich ma inną barwę dźwiękową. Kataryniarze kolejno wygrywali jakiś utwór. Pokaz zgromadził sporą ilość osób głównie w wieku „dojrzałym”. Dla nas przedstawienie skończyło się, kiedy moje dziecię zebrało wszystkie cukierki, którymi hojnie częstowały babcie - kataryniarki..
W Einsiedeln warto zobaczyć jeszcze Dioramę – Betlejem. Jest to bożonarodzeniowa
szopka wykonana w latach 50-siątych ubiegłego stulecia. Posiada ponad 450
figur, ustawionych na tle ogromnego malowidła. Nam nie udało się tego zobaczyć - zabrakło świątecznej atmosfery i chodzenie po górach było ciekawsze:)
Wszystkie moje zdjęcia klasztoru i Einsiedeln można zobaczyć tutaj.
TUTAJ strona miasta oczywiście po niemiecku.
A tutaj widok z kamery internetowej na Klasztor.
TUTAJ strona miasta oczywiście po niemiecku.
A tutaj widok z kamery internetowej na Klasztor.
Cudowne miasto. Rowniez jestem w nim zakochana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://dookola-swiata-w-jeden-dzien.blogspot.ch/